Jesteśmy rodzicami dwóch urwisów. Gdy starszy syn skończył 4 tygodnie, zamotaliśmy go w chustę po raz pierwszy i żałowaliśmy, że stało się to tak późno. Nosiliśmy go w domu, na spacerach, a nawet podczas grzybobrania. Gdy już samodzielnie usiadł, zamieniliśmy chustę na nosidełko ergonomiczne, a następnie na nosidło turystyczne ze stelażem. Kilka lat później, po narodzinach młodszego syna, przeszliśmy te wszystkie etapy po raz kolejny.
Niedawno nasz zespół powiększył się o parę znajomych oraz małą miłośniczkę nosidełek, która już zdążyła zaliczyć niejeden beskidzki i tatrzański szlak. Szczerze mówiąc, ta młoda turystka najchętniej w ogóle nie wychodziłaby z nosidła. Uwielbia w nim zwiedzać świat i – ku uciesze rodziców – ucinać sobie drzemki.